Opublikowany przez: Mama Tymka
Autor zdjęcia/źródło: Szczęśliwe macierzyństwo po wpadce @pixabay
Ciąża wyczekana i upragniona jest samą radością. Ale często zdarza się też tak, że choć nikt o niej nie myślał to nagle ni z tego ni z owego staje się ona faktem. Wpadka, pomyłka w liczeniu, nieodpowiednia lub nieskuteczna antykoncepcja. Nie ważne co zawiodło – zrządzeniem losu stajemy nagle przed zupełnie nowym rozdziałem w naszym życiu. I choć początkowo zamiast radości czujemy lęk, niepewność l
Pojęcie „wpadki” kojarzy nam się zazwyczaj z nieodpowiedzialnością. Bo przecież jeżeli nie chcemy by coś się w naszym życiu wydarzyło, to powinniśmy wykazać się większą bystrością umysłu i do tego nie dopuścić. Ale to nie zawsze tak jest. Nie można bowiem zarzucić bycia nieodpowiedzialnym komuś kto się zabezpieczał tylko to zabezpieczenie zawiodło. Czasami jest też tak, że partnerzy teoretycznie starają się o dziecko lub zakładają, że może się ono w ich życiu pojawić, a tak naprawdę do końca się z tą myślą nie oswoili. I ciąża jest dla nich również szokiem. Nie inaczej było w moim przypadku.
Byłam dorosła i jakiś czas po ślubie. Miałam pracę, mieszkanie wzięte na kredyt jeszcze przed wielkim boomem. Fajne perspektywy zarówno w życiu prywatnym i zawodowym. Wszystko było poukładane i dopracowane. I coraz częściej rozmawialiśmy z moim Małżonkiem o dziecku. Trochę niepewnie i z obawą, ale rozmawialiśmy. Do dzisiaj nie jestem przekonana, że odstawienie tabletek było decyzją przemyślaną i zrobioną właśnie po to, by być rodzicem. Zwłaszcza, że gdy w trzy miesiące później zobaczyłam dwie kreski na teście ciążowym, to miałam wrażenie, że zawalił mi się świat. Ten piękny, uporządkowany i poukładany. I jedyne czego wtedy chciałam to cofnąć czas by to się nigdy nie wydarzyło. Niby ciąża świadoma i chciana, ale czy na pewno? Nie potrafię na to pytanie odpowiedzieć jednoznacznie. Długo oswajałam się z tą myślą. I bardzo się bałam – ograniczeń, zmian, tego, że nie jestem jeszcze gotowa. Mój organizm i rosnące w jego środku maleństwo nie ułatwiało mi niczego. Nie czułam się dobrze, stale mnie mdliło, a brzuch bardzo szybko zaczął się powiększać. Patrzyłam na siebie i miałam wrażenie, że staję się brzydka, gruba i nieatrakcyjna. Wszyscy na mnie krzyczeli, zwracali uwagę, mówili co mi wolno a czego nie, dostawałam milion mądrych rad na minutę… a dla kogoś kto sobie bardzo ceni swoją niezależność to jest dość uciążliwe. Nie lubiłam swojej ciąży kiedy okazywało się, że do zawiązania butów potrzebuję pomocy drugiej osoby. Nie lubiłam jej gdy klinowałam się w wannie. Nie podobało mi się to wszystko gdy siedziałam sama w domu bo nagle w 8 miesiącu okazało się, że do pracy nie mogę chodzić. Nie lubiłam każdego dnia w którym musiałam czekać na coś na co wydawało mi się byłam już przygotowana. I nie lubiłam każdej nocy gdy obrywałam po wątrobie w ramach miłości dziecka do matki.
Wiem, że takie uczucia targały nie tylko mną i że dotyczą one większej ilości kobiet. Tylko boimy się o tym mówić. Bo ciąża to stan błogosławiony, a niegodzenie się z tym pojęciem jest traktowane jako patologia. Broni się nam tego, że możemy się bać, że to co się dzieje z naszym organizmem nam się nie podoba. Wymaga się od nas byśmy były szczęśliwe i radośnie skakały pod niebiosa od pierwszego dnia. A to wcale nie jest takie proste. Czasami do oswojenia się z faktem, że oto wszystko się zmienia potrzeba czasu. Czasami bodźca w postaci pierwszego kopnięcia czy zdjęcia na usg. Dla mnie w początkowej fazie ciąży wszystko wydawało się takie nierealne. Niby wiedziałam, że mam w sobie te małe stworzenie, ale… jak to mam kiedy go ani nie widzę, ani nie słyszę, ani nie czuję? Jest a jakby go nie było. Czasami trzeba też na własnej skórze przekonać się, że posiadanie dziecka wcale tak wiele w naszym życiu nie zmienia. Że ograniczenia tworzymy sami. Będąc rodzicem można i pracować, i chodzić po górach, i spędzać czas z przyjaciółmi. Trzeba tylko tego chcieć. Ciąża to pewien etap – jak dla mnie zupełnie odrębny od tego co się dzieje później. I nawet taka niechciana, nietolerowana, pełna obaw i lęków może stworzyć z nas wspaniałych rodziców.
Autor: Kaśka K. (mama Tymka)
>>> Czytaj też:
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
annas82 2011.06.03 14:28
Bardzo ciekawy artykuł Kasiu...ja tak myślałam o drugiej ciąży, zanim się na nią zdecydowałam...wiedziałam czym to pachnie, że będę musiała zrezygnować z wielu rzeczy, na których mi zależało...Niby człowiek chce, ale nie jest do końca pewne jak to będzie...
aguska798 2011.06.02 23:23
Dla mnie to jest co najmniej dziwne, gdy młode dziewczyny zamykają się z dziećmi w domu... tracą przyjaciół, stają się nieaktywne zawodowo, a wszystko to dla "dobra" dziecka... Rodzic nie może się ograniczać, piękny morał;-)
castilla 2011.06.02 14:48
tak w 90% myślałam podobnie...nie miałam tylko tych złych objawów zdrowotnych i mogłam sama zawiązać buty :) i macierzyństwa też się uczyłam, instynkt przychodził z czasem...a to,że z dzieckiem można pozostać aktywną zawodowo, można odwiedzać przyjaciół - to prawda! Ja zabieram małego ze sobą wszędzie i staram się nie tworzyć sobie ograniczeń, bo są głownie...w naszej głowie! :)
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.